W KOŃCU SIĘ TROCHĘ OGARNĘŁAM i wracam do Was po przydługiej przerwie spowodowanej m.in. przykrymi wydarzeniami w moim życiu osobistym… ale tutaj nie czas i miejsce o tym pisać.
Ten pierwszy post z cyklu Fashion Week 24-28.10.2012 chciałam aby przybliżył Wam samą imprezę i wprowadził trochę w jej klimat, przed kolejnymi odjechanymi w kosmos postamiJ (ach ta moja skromność). W tym poście będą więc zdjęcia reportażowe i trochę zbieraniny mniej lub bardziej znanych twarzy. Trochę liczb i faktów oraz słów kilka o organizacji całego modowego wydarzenia.
Centrum wydarzeń modowych mieści się na terenie Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej na Księżym Młynie (ul. Tymienieckiego 22/24). Ale tak naprawdę, jedynym budynkiem stojącym jest ten, w którym zainstalowany jest tzw. Showroom (wystawcy wszelkiej maści z branży fashion) i gdzie odbywają się pokazy Off-owe (wybieg dla wschodzących "gwiazd fashion", którzy nie pokazują swoich prac na głównym wybiegu).
Photos by Łukasz Szeląg
Pozostałe pomieszczenia to tymczasowe namioty (choć do końca nie jestem tego w 100% pewna, bo może faktycznie stoją tam na stałe). Nie zmienia to faktu, że w dalszym ciągu są to namioty. Do wejścia głównego, w którym mieści się cały punkt dowodzenia (recepcja) prowadzi czerwony dywan (chyba żeby wszystkich odwiedzających trochę połechtać i odpowiednio nastroić do obcowania z High FashionJJJ).
Na prawo od namiotu recepcyjnego znajduje się namiot Designer Avenue z główną aleją i tu odbywają się co godzinę pokazy. Na Designer Avenue wchodzi się dwoma osobnymi wejściami. Przy czym tylko jedno z nich pięknie się nazywa „ VIP i MEDIA”, a drugim już bez nazwany, wchodzi cała reszta świata.
Photo by Łukasz Szeląg
- A na pokazy można się dostać na wiele różnych sposobów.Pierwszy najłatwiejszy, ale i najdroższy – to kupić sobie wejściówkę na cały dzień (100zł czwartek, i po 200 zł za piątek, sobotę i niedzielę) lub cały Week (600zł).
- Drugi sposób – starać się o akredytację (tak jak to było w moim przypadku). W tym roku było do rozdania podobno 500 akredytacji media/blogger, ale trzeba się było między innymi wykazać publikacjami na temat poprzednich edycji.
- Strać się o pracę na Fashion Week w ramach wolontariatu. Pracownicy mogą oglądać pokazy, szczególnie Ci, którzy pracują przy obsłudze sali Designer Avenue. Oczywiście uczestnictwo w pokazie jest możliwe po wypełnieniu wszystkich swoich obowiązków. Pozostali wolontariusze teoretycznie też mogli w nich uczestniczyć poza paroma sytuacjami, kiedy podczas najbardziej obleganych pokazów byli czasami odprawiani z kwitkiemLLL.
- Napisać do projektantów z prośbą o bilet wstępu na pokaz. Każdy z projektantów miał swoją pulę biletów, które mógł dowolnie rozdysponować.
- Starać się o wejście z puli biletów „buyer”. To nowa opcja wprowadzona dopiero podczas 7 edycji. O identyfikator BUYER mogą starać się właściciele butików, sieci salonów sprzedażowych, producenci odzieży i dodatków, dystrybutorzy i agenci.
- Swoją pulę biletów mają również oczywiście sponsorzy.
- No i ostatni sposób, wkręcić się na imprezę jako osoba towarzysząca jakiejś celebrytki lub celebryty…JJJ
Prawdopodobnie nie wyczerpałam wszystkich możliwości wejścia na pokazy, ale inne już mi do głowy nie przychodzą. Ale te i tak dają duże prawdopodobieństwo, że jak ktoś bardzo chce to da radę.
W Designer Avenue zaprezentowano 32 kolekcje po 8 każdego dnia. Tak jak już wspomniałam pokazy odbywały się co godzinę, w tym roku było dużo więcej wolontariuszy zajmujących się obsługą sali, ale mimo to wejście na pokaz trwało dobrych kilkanaście minut. Najpierw wpuszczano wejściem dla VIP i media, a po zajęciu przez nich miejsc, wejść mogli pozostali.
Po lewej stronie od recepcji i głównego wejścia znajduje się największy „stacjonarny” budynek, w którym mieści się shoowroom, pressroom i sala dla Offowych pokazów. Tutaj też można coś przekąsić i napić się kawy.
Photos by Łukasz Szeląg
Od poprzedniej edycji nic się tu nie zmieniło, a szkoda. Infrastruktura czasami nie nadążała za potrzebami tysięcy osób które się w ciągu jednego dnia tędy się przemieszczały i o zgrozo pragnęły coś zjeść!!! Jedyne miejsce gdzie można był coś (czyli sushi, kanapkę albo zapiekankę) posiadało aż trzy dwuosobowe kanapy i cztery stoliki barowe do konsumpcji na stojąco.
Ale im dalej od wejścia tym było lepiej. W Showroom’ie i Concept Store znajdowało się ponad 120 stoisk projektantów, autorskich marek i topowych firm. Był to raj dla fanów mody, kupców, stylistów, czyli dla tych wszystkich, którzy cenią sobie nietuzinkowe projekty, nowatorskie rozwiązania, piękne przedmioty, unikatowe kolekcje oraz dla amatorów projektantów, których dzieła pojawiały się na wybiegu. Jednym słowem raj dla oka i zabójstwo dla portfela. Moja relacja z shoowroomu w osobnym poście, bo znalazłam kilka naprawdę wspaniałych przedmiotów i o ich autorach też kilka słów napiszę.
Kolejne tłumnie oblegane pomieszczenie to pressroom. Tu mieli wstęp tylko ludzie z plakietkami VIP i media. To było najlepiej zorganizowane miejsce w całym „miasteczku”, choć odrobinę za małe. Wygodne pufy, kilkanaście stanowisk z ultrabookami, przesympatyczni barmani no i Carlos (Carlo Rossi), który miał gest stawiając wszystkim - co mu się chwaliJJJ.
Na samym końcu Shoowroo’u, za kotarami, odbywały się pokazy Off-owe. Tym razem organizatorzy pomyśleli i terminy pokazów Off nie kolidowały z tymi na głównej alei. Wytrwali mogli zaliczyć wszystkie. Ja z Fatimą i Madzią niedzielę na Off’ie totalnie sobie odpuściłyśmy, a to z powodu długiej sobotniej nocyJJJ.
I tym samym doszłam już do samego końca, czyli do rozdziału pt.: after party. Każdy modowy dzień kończył się imprezą w innym miejscu. Wejść na imprezę można było tylko z zaproszeniem, które dostawali oczywiście VIP-y, projektanci, modele i modelki itd. itp. (nie wiem czy była jakaś selekcja). Część zaproszeń była również rozdawana (ja swoje tak właśnie dostałam). Przechadzał się po „miasteczku” taki sobie „chłopaczek”J i wachlował się zaproszeniami. Tylko wg. swoich zasad (śmiem przypuszczać, że selekcja była typu: im ktoś miał bardziej odjechany wizerunek tym miał większe szanse) rozdawał zaproszenia. Jestem Wam w tym miejscu winna wyjaśnienie, bo przecież nie jestem tak odjechana, żeby zaproszenia same mnie szukały… Po prawej stronie miałam Madzię ubraną tak:
A po lewej miałam Fatimę ubraną tak:
A że „chłopiec” był dobrze wychowany, to zaproszenia dostałyśmy wszystkie trzy. To jest moja wersja zdarzeń, ale mogę się mylićJJJ.
Podsumowując. Trzy bardzo intensywnie dni i noce. Bardzo wiele pozytywnych wrażeń, mnóstwo poznanych osób, głowa pełna inspiracji, parę niezapomnianych kolekcji i kilka zaskakujących momentów. Kiedy to wierzcie mi zachodziłam mocno w głowę, że na głównej alei mogły pojawić się kolekcje, w których trudno mi było do końca zgadnąć co autor miał na myśli. Czasami scenariusz pokazu jeszcze bardziej potęgował to wrażenie…
W kolejnych postach zobaczycie poszczególne kolekcje i będzie czas na ochy i achy; a czasami na nieskrywaną konsternację. ALE MODA TO WZLOTY I UPADKI W ZDERZENIU KREATYWNOŚCI WEWNĘTRZNEGO ŚWIATA PROJEKTANTA Z BEZWGLĘDNYMI OCZEKIWANIAMI I GUSTAMI ODBIORCÓW – i za to kocham Fashion Week… bez porażek nie byłoby zachwytów i vice versa…
Do zobaczenia już wkrótce…JJJ.
Jessika (Jemerced)
Z Adasiem z Fashionableinnovations
Photo by Łukasz Szeląg
Madzia z Ams-la-la-land
I na koniec niedzieli po ostatnim pokazie
Sylwia z Shinysyl po lewej i Tamara z Macademiangirl
Zdjęcia niepodpisane są mojego autorstwa, te na których jestem robiła Fatima
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz...