Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chochołowy dwór. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chochołowy dwór. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 maja 2013

piknik pod wiszącą skałą


   Nie była to najwspanialsza majówka  w naszym życiu, ale miała swoje uroki.  Wiedziałam, że słońce nie będzie nas rozpieszczało i wiedziałam też, że dzieciaki nie darują mi jeśli nie zabiorę zapakowanego po brzegi kosza piknikowego.  Plan był następujący. Jedziemy do Groty Łokietka, bierzemy ze sobą wałówkę i koc. W drodze do jaskini szukamy urokliwego miejsca na nasz piknik (jeśli nie będzie padało), a jak będziemy w jaskini to już nam będzie wszystko jedno. 

   Wyjechaliśmy późno, mając nadzieję, że za chwilę się przejaśni. Ostatecznie po leniwym poranku nastało szybko południe. I jak to w podróży zdążyliśmy szybko zgłodnieć po śniadaniu. Do Groty nie dotarliśmy. Za to naleźliśmy najbardziej wietrzne miejsce na Jurze. I samotną skałkę wśród pól i łąk. Przyklejeni do wiszącej skały  i do siebie nawzajem pożeraliśmy nasz piknikowy prowiant trzęsąc się z zimna.

   Zastanawialiście się kiedyś  dlaczego taką frajdę sprawia dzieciom zjadanie zwykłych kanapek na kocu w kratkę pod chmurką? Natomiast zjedzenie jednej, malutkiej kanapki na przerwie śniadaniowej w szkole graniczy z cudem. Nie wiem jak wyjaśnić  ten fenomen, ale przynajmniej przy takich okazjach, moja Księżniczka nie jęczy nad kromką już po drugim kęsie.

   To był nasz najkrótszy piknik. Ale powiem Wam, że w sumie nie powinnam narzekać.  Widzicie  tę osadę na horyzoncie? 




   To Chochołowy Dwór w wiosce Jerzmanowice.  Hotel i restauracja zbudowana na ogromnej działce w urokliwym miejscu, z pięknym ogrodem oraz atrakcjami dla dzieci.  Zmarznięci do szpiku kości, obraliśmy azymut na gorącą herbatę z cytryną. Miejsce mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło dbałością o rodziny z dziećmi. Właściciele na czas majówkowy wynajęli dwie opiekunki, które na sali balowej organizowały dla dzieciaków gry i zabawy. 

 Dzieciaki były zachwycone. Tory przeszkód, żonglowanie, zabawy plastyczne i muzyczne. Najpiękniejsze w tym było to, że czuliśmy się tam jak para, która obserwuje poczynania nie swoich maluchów i z zachwytem w oczach myśli: nas też to kiedyś czeka. Dwie godziny błogiego braku potomstwa. Dla takich chwil warto żyć. I dla ich tarty czekoladowo – malinowej też. 
   Jak będziecie w okolicy, wpadnijcie tam, na pewno wrócicie.
















   Jeszcze słów kilka o moim majówkowym przyodziewku. Oprócz tej saszetki, o której  za chwilę Wam słów kilka powiem, to nie mam o czym rozprawiać. Jest bluza, są spodnie i trampki i jest saszetka – choć ta nazwa mi się nie podoba.  Najbardziej praktyczna torebka jaką mam, a z tych praktycznych  - najładniejsza. Dostałam ją od przemiłej Żakliny, którą poznałam w zeszłym roku Na SWAG–u  w Katowicach.  Od tamtego czasu się z nią nie rozstaję, chociaż widzicie ją pierwszy raz, to ja rozsuwam i zasuwam ten suwak codziennie kilkadziesiąt razy 5 dni w tygodniu.  

   Jest moim klucznikiem w pracy.  Pęk składający się z 20 sztuk kluczy do różnych sal, przebieralni, łazienek, zawieszony na szyi – powiem szczerze – TROCHĘ mi przeszkadzał. Zastanawiałam się nad takim kółkiem jakie miał KLUCZNIK z Matrixa, ale to ograniczałoby moje ruchy, które skąd inąd pani od fikołków są niezbędne.  Możecie zamówić u niej swoją, w dowolnym kolorze i według swojego pomysłu. Tak więc, saszetka Ekorre od Żakliny okazała się strzałem w dziesiątkę nie tylko w pracy, ale i na pikniki pod wiszącą skałą w bardzo wietrzne dni JJJJ.

 Do zobaczenia

 Ewa















Photos By Stand Up Fashion

saszetka - ekorre
bluza - no name
spodnie - ted baker
komin - mójcion/tkmaxx
trampki - converse
pierścionek, bransoletka - pandora




Choose your language

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...