Dzisiejszy dzień kojarzy mi się z maratonem. Chociaż w święta porozpieszcza mnie najpierw teściowa, potem mama i na dodatek jeszcze przyjaciele, to i tak na własne życzenie wystartowałam w wyścigu jajecznym. Biłam swoje rekordy w szybkości mycia okien, w ilości ugotowanych jaj, zrobionych zdjęć i wypowiedzianych słów przepraszam... Robię się bardzo nerwowa, gdy stosunek liczby zadań do posiadanego czasu i wiszących dzieci przy nodze jest subiektywnie niesprawiedliwy.
Patrzę przez umyte dopiero co okno i tęsknię za patrzeniem pod słońce, za długimi włosami, bosymi stopami w sandałach i ostatnim dzwonkiem w szkole. Domyślam się (no bo jak się stratuje w maratonie jajecznym, to się nie ma czasu na czytanie blogów), że jestem w mniejszości z takim NIEkurczaczkowym, NIEzajączkowym i NIEpisankowym postem.
Będzie za to odrobinę nostalgicznie, bo niedawno znalazłam tę spódnicę i bluzkę w second hand'dzie i nie mogłam się oprzeć, żeby tej pary nie założyć. Brakuje mi do niej jeszcze czarnego kapelusza z dużym rondem, "wiatru w spódnicy" i przystojniaka co mnie pod rękę weźmie i poprowadzi tanecznym krokiem gdzieś tam… Wybaczcie nie przychodzi mi do głowy nic bardziej romantycznego. Same jaja widzę i od czasu do czasu kurczaczka…JJJ
Jutro obiecuję posta z kurą, pisanki i małe jajeczne room tour. Ale dzisiaj jajom mówię już - NIE.
Dobranoc i do zobaczenia jutroJJJ.
Photos by Stand Up Fashion
spódnica i bluzka - sh
naszyjnik - pull&bear
buty - wojas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz...