Przejeżdżałam przez małą wieś schowaną wśród zielonych stoków gór i jestem pewna, że już tu byłam. Bardziej niż pewna. To była bolesna i chwytająca za serce świadomość, że należę do tego miejsca. Nie wiadomo skąd rozbłysły mi w głowie obrazy, nie wiadomo skąd głęboko wryte w moją świadomość. Światło zachodzącego słońca padające na kolorowe drzwi drewnianych domów. Kiedyś na pewno trzymałam w dłoni tę klamkę w kolorze czerwonym. Ból tęsknoty wzmaga jeszcze bardziej charakterystyczny zapach powietrza. Czułam już ten zapach, zapach szczęścia. Kolejne przepływające w głowie obrazy… kury zapalczywie szukające czegoś do jedzenia na zaniedbanym podwórku. Trzymam garść pszenicy w dłoni. Zgrabnym półkolem rzucam i zasypuję pszenicą cały ich świat –nierówne, zaniedbane klepisko.
Czy to była krótka retrospekcja z poprzedniego życia? Ulotne wspomnienie czyjegoś bytu zaplątane w mojej głowie? Przejechałam przez tą wieś nie zatrzymując się. Bałam się, że jak się zatrzymam, to przyjemne uczucie zniknie, gdy dotknę łuszczącej się farby na drzwiach i zanurzę dłoń w worku z pszenicą. Ta mała wioska będzie mi zawsze przypominać o tym, że ludzie bardziej niż im się wydaje należą do miejsc, które kochają lub kochali.
Zdarza się wam takie dejavu? Czy tylko mnie zdarzają się takie klimaty? Opowiedzcie mi o nich, bardzo chętnie posłucham.
Sceneria do robienia zdjęć nie jest może powalająca, ale pasowała mi do tego stroju. Spódnicę uszyłam sama. Materiał przypomina mi trochę wzory z kolekcji Marni lub Prady. No i bardzo lubię połączenie koloru niebieskiego z brązem.
Miłego oglądania kochani.
Photos by Stand Up Fashion
kurtka - mohito
bluzka - river island
spódnica - DIY
buty - venezia
torebka - moda lu
pasek - stradivarius
kolczyki - i'am
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz...