Jak gwiazdka z nieba wpadły w moją czasoprzestrzeń dwa dni pozbawione latorośli. Z tego podniecenia wpadłam w popłoch i popadałam w skrajne pomysły. Ale najgorzej było jednocześnie zadowolić strony zainteresowane spędzeniem mile czasu, czyli mnie i Mójciona.
Z tej burzy mózgów wyszło nam, że: nie „wychodząc z łóżka” powinniśmy obejrzeć zaległości kinowe z ostatnich dwóch lat w jakości dźwięku Dolby Surround; zjeść co najmniej jedną kolację przy świecach z miłą obsługą w języku francuskim; pójść do galerii sztuki i trochę się odhamić; przynajmniej jeden dzień pomykać na moto; poczekać na jakiejś wielkiej górze, aż zapalą się wszystkie światełka hen daleko na dole; znieczulić się na wesoło i tańczyć do rana; nocować w stodole i obudzić się na wielkiej kopie siana; wyprasować wszystkie 48 koszul Mójciona; ogarnąć „artystyczny nieład” w mieszkaniu; utonąć w dobrej lekturze nad turkusowym jeziorem; nic nie robić; robić wszystko tak, jakby to był ostatni dzień naszego życia, nie wychodzić z łóżka (ale o tym to już chyba pisałamJJJ…).
Lista rosła szybciej niż dzieciaki robią „artystyczny nieład” w pokojach. Innego wyjścia nie było, jak tylko podzielić czas na dwa. Mój czas i czas Mójciona, czyli spędzamy razem jeden dzień tak jak chce jedno z nas.
Pałeczka pierwszeństwa przypadła Mójcionowi. Nie trzeba się długo zastanawiać, żeby zgadnąć co robiliśmy pierwszego dnia. Prawie 300 kilometrów na jednośladzie w jedno popołudnie. Koniaków, a potem Równica o zachodzie słońca i lody z malinami na kolację. Wieczorem nie mieliśmy już siły na Dolby Surround…
A podczas mojego dnia zabrałam Mójciona do BWA w Katowicach na wystawę „Okolice Układów” (zobaczyć ją nie było co prawda moim marzeniem, ale mając kilka godzin do dyspozycji decyzja była szybka i podyktowana raczej bliskością galerii). Jestem typowym wzrokowcem. Odbieram świat przede wszystkim oczami i od czasu do czasu muszę poprzyglądać się czemuś, co ma swoje ukryte dno – im głębsze tym lepiej.
Obcowanie ze sztuką w moim przypadku dobrze robi nie tylko mnie, ale również mojemu bliskiemu otoczeniu. Jakoś tak od razu łagodnieję. „BO NIE!!!!” traci swój wredny charakter, łagodnieje i przechodzi w „nie ma sprawy”. Tak więc po BWA zrobiłam się taka łagodnaJ, że Mójcion nawet nie pisnął kiedy zaciągnęłam go jeszcze do Ronda Sztuki w Katowicach zobaczyć nagrodzone prace dyplomowe tegorocznych absolwentów ASP i Architektury.
Te dwa dni były burzliwe, romantyczne, intensywne. Nawet pomimo chodu koniarza w drodze do domu późnym wieczorem pierwszego dnia. Powiem Wam - było genialnieJJJ.
Poniżej zdjęcia z pierwszego dnia na moto i drugiego dnia w BWA.
Do zobaczenia niedługoJJJ.
koszulka - sh
spodnie - diesel
buty - venezia
Poniżej wystawa "Okolice Układów" w BWA w Katowicach
Photos by Stand Up Fashion
koszula, spodnie, bransoletka różówa - h&m
szpilki - no name
naszyjnik - cubus
torebka- sh
bransoletka - oh! Andy
zegarek - michael kors
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz...