Słyszałam o tym cudzie maseczkowym jakiś czas temu, ale jakoś ta informacji z głowy mi wylatywała zawsze jak stałam w drogerii naprzeciwko półki z maseczkami. Ale przyszedł w końcu ten moment, kiedy w łazience zabrakło gotowych specyfików i wtedy przypomniałam sobie o tym, że mam w apteczce aspirynę.
Prawdopodobnie niektóre z Was znają ten domowej roboty upiększacz, tym bardziej, że podobno już nasze babcie ją stosowały i to z powodzeniem. Bo maseczkę tą pokochacie od pierwszego jej zmycia, posiada bowiem trzy podstawowe zalety:
- Jest tania:
- Jest skuteczna;
- Jest prosta i szybka w wykonaniu.
Maseczka aspirynowa w wersji podstawowej jest przeznaczona przede wszystkim do skóry tłustej, mieszanej i z problemami.
No dobra, ale jak to się dzieje, że ta aspiryna wpływa tak dobrze na naszą skórę? Aspiryna to nic innego jak kwas acetylosalicylowy (najlepiej przebadany lek w historii medycyny), czyli bardzo bliski krewniak kwasu salicylowego (najchętniej używanego w kosmetyce), posiada pewne właściwości przeciwzapalne, sprzyja więc procesowi gojenia się wyprysków i podrażnień.
Maseczka złuszcza martwe komórki z powierzchni naskórka. A jeśli przed spłukaniem zrobimy masaż pozostałymi w maseczce drobinkami aspiryny uzyskamy jeszcze lepszy efekt. Aspiryna przenika przez warstwę łojową skóry, wnika w głąb porów i mieszków włosowych, dzięki czemu pomaga w leczeniu trądziku i stanów zapalnych. Odblokowuje pory co owocuje zmniejszeniem ilości niechcianych wyprysków i zaskórników, a te które już są stają się mniej widoczne.
Jako „szczęśliwa” posiadaczka cery tłustej maseczka aspirynowa okazała się dla mnie strzałem w dziesiątkę. Od dobrych kilku lat stosuję ją co najmniej 1 raz w tygodniu i mogę Was zapewnić o jej skuteczności.
Dodatkowe korzyści z jej stosowania jakie zauważyłam oprócz tych wymienionych powyżej:
- Wygładzenie skóry:
- Efekt dobrze wypoczętej i rozjaśnionej cery;
- Efekt peelingu;
- Delikatne ujędrnienie (szczególnie jeśli przyłożę się do masażu podczas peelinguJJJ).
No dobra dosyć tego zachwalania czas przystąpić do działania.
Wersja podstawowa maseczki
- 4 – 6 tabletek aspiryny firmy Bayer (tej najzwyczajniejszej w tabletkach bez dodatków) – opakowanie 10 tabletek kosztuje około 6 zł.
- Około 1 łyżki wody (najlepiej termalnej) jeśli akurat nie macie to może być mineralna, źródlana lub przegotowana (delikatnie podgrzana do temperatury naszej skóry).
Wersja wzbogacona z jogurtem – polecana dla cery wrażliwej, skłonnej do podrażnień, zaczerwienień i z naczynkami. Moja ulubiona i taką Wam pokazałam na zdjęciachJ.
- 4 tabletki aspiryny firmy Bayer.
- Około 1 łyżki wody (najlepiej termalnej) jeśli akurat nie macie to może być mineralna, źródlana lub przegotowana (delikatnie podgrzana do temperatury naszej skóry).
- 1 łyżka jogurtu naturalnego bez dodatku cukru – 1 zł.
Wersja wzbogacona miodem naturalnym – polecana dla cery suchej, normalnej, dojrzałej ale też skłonnej do podrażnień, zaczerwienień i z naczynkami.
- 4 tabletki aspiryny firmy Bayer.
- Około 1 łyżki wody (najlepiej termalnej) jeśli akurat nie macie to może być mineralna, źródlana lub przegotowana ( delikatnie podgrzana do temperatury naszej skóry).
- 1 łyżka miodu naturalnego – dowolnego.
Wersja wzbogacona olejem lub wit. A+D3 – polecana dla cery suchej, normalnej, dojrzałej ale też dla skłonnej do podrażnień, zaczerwienień i z naczynkami. Ja uważam, że jest dobra dla każdego typu cery, dla cery tłustej i mieszanej stosujcie ją po prostu rzadziej.
- 4 tabletki aspiryny firmy Bayer.
- Około 1 łyżki wody (najlepiej termalnej) jeśli akurat nie macie to może być mineralna, źródlana lub przegotowana (delikatnie podgrzana do temperatury naszej skóry).
- 1 kapsułka oleju np. z wiesiołka lub ogórecznika – przekuwamy kapsułkę igłą i wyciskamy do naszej mieszanki – opakowanie 30 kapsułek w zależności od firmy i rodzaju oleju od 10 do 30 zł.
Do niewielkiego naczynia wsypujemy tabletki i dodajemy wodę, tylko tak żeby aspiryna zaczęła pęcznieć i się rozpuszczać, po chwili mieszamy. Jeśli robimy wersję wzbogaconą to właśnie jest ten moment żeby dodać składnik wzbogacający (jogurt, olej, miód, wit A+D3). Papkę o konsystencji jogurtu nakładamy na twarz palcami lub czystym pędzlem. Z wodą trzeba uważać, lepiej dodać jej mniej niż za dużo, istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że papka nam spłynie z twarzy, a szkoda by było.
Maseczkę pozostawiamy na twarzy od 10 do 20 minut (zależy od Waszej skóry i jej potrzeb). Już po 5 minutach powinnyście poczuć lekkie ściągnięcie – to jest zupełnie normalne. Pierwszy raz polecam zrobić próbę uczuleniową na wewnętrznej stronie nadgarstka, zmyć po 10 minutach i czekać na reakcję do dnia następnego. Jeśli się nic nie wydarzy to znaczy, że mamy zielone światło na twarz:).
Ja pozostawiam maseczkę na twarzy 20 minut, a na koniec funduję mojej cerze automasaż limfatyczny. To robi jej naprawdę dobrze!!!
Maseczkę można też zrobić na większej powierzchni np.: szyi i dekolcie lub tam gdzie macie problem z zaskórnikami czy innymi niedoskonałościami np. na plecach. Wtedy ilość składników należy pomnożyć razy dwa lub cztery – w zależności od powierzchni.
Życzę miłego upiększania!!!!
Do zobaczenia
Ewa
Photos by Stand Up Fashion
No popatrz nigdy o tym chyba nie słyszałam ;) człowiek uczy się całe życie ...
OdpowiedzUsuńWyprubuj koniecznie, na prawdę działa:)
UsuńBrakuje zdjęcia z maseczką na twarzy:)
OdpowiedzUsuńPonieważ zdjęcia robilam sama wchodziła w grę tylko słit focia w lustrze. ..wybacz, podarowałam sobie :):):)
UsuńTo za tydzień daj znać, mam tak blisko, że wpadnę z odsieczą :)
UsuńNo to wpadaj, zapraszam serdecznie, jestem bardzo ciekawa kogo zobaczę w drzwiach:)
UsuńFajna, przyznam że jestem zaskoczona bo nigdy o czymś takim nie słyszałam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKiedyś też o niej słyszałam, ale nie znałam przepisu :)
OdpowiedzUsuńNa pewno wykorzystam Twój :) - ponoć jest genialna
Dziś zrobiłam i jedno jest pewne - będę regularnie powtarzać:)
OdpowiedzUsuńDzięki:)