Podobno jestem w czepku urodzona. Tak mi co i rusz powtarzają wszyscy, a szczególnie często moja siostra i mama. To jak mnie widzą inni i że każą cieszyć się z "czepka", uświadomiło mi ostatecznie, że rzeczywiście mam w życiu szczęście. Poza filarami szczęścia w postaci rodziny, to od czasu do czasu spotykają mnie też małe szczęścia, takie kwiatki na tym czepku. No bo jak tu nie nazwać małym szczęściem szafiarskiej historii Oscara de la Renty...
Pod koniec zeszłego roku wymyśliłam sobie, że niezbędna mi jest tweedowa marynarka w stylu Chanel. Prosta forma, bez zapięcia, idealnie skrojona. W sklepach nie znalazłam wtedy ani jednej. Ale jak to zwykle bywa w moim przypadku oczywiście już za dwa miesiące było chanelowskich marynarek w sklepach zatrzęsienie.
Poszłam więc do lumpeksu z nikłą nadzieją na znalezienie czegoś odpowiedniego. Bo tweed był modny dobrych kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt lat temu. Ale przecież z definicji żadna wyprawa na łowy do ciucholandu nie jest zła:):):). Nawet wówczas jeśli zamiast tweedowej marynarki wychodzi się ze sklepu np. z 5 swetrami… Tym razem jednak obok pięciu swetrów na wieszaku wisiała dumnie moja pierwsza rzecz od znanego projektanta - tweedowa marynarka Oskara de la Renty. Idealnie skrojona, w idealnym stanie, ze wstawkami z czerwonej skóry i w co zapewne trudno Wam uwierzyć - w moim rozmiarze. Na początku sama z niedowierzaniem poobcowałam z tym faktem, a ona naprawdę tak sobie wisiała i nikt przede mną jej nie zauważył. Po prostu czekała właśnie na mnie - prawie jak Mójcion:):):). Czekała na tę w czepku urodzoną.
Tak więc kochani kilka dni temu Oscar de la Renta przeszedł się ulicą Piotrowską w Łodzi. Pokibicował dziewczynom z gimnazjum startującym w sztafecie, próbował znaleźć sushi bar, który mu polecali. Zdegustowany długością ulicy, nie mogąc znaleźć upragnionej surowej ryby, postanowił zjeść zrobione w domu kanapki i popić kawą z stacji benzynowej. Tego dnia Oscar nie miał wiele czasu, więc bez zbędnego ociągania udał się w końcu na ulicę Tymienieckiego 22 w Łodzi. Po drodze zmieniając baleriny na szpilki, a wielką tasię na malutką kopertówkę. I tak oto ostatniego dnia Fashion Week Poland Oscar de la Renta siedział w pierwszym rzędzie widowni.
Życzę Wam równie owocnych łowów. Do zobaczenia:)
Photos by Stand Up Fashion
marynarka - oscar de la renta
top - promod
spodnie - big star + DIY
buty - wojas
naszyjnik - h&m
zegarek - michael kors
pasek - sh
okulary - allegro
torebka - oriflame
Piękna marynarka :)
OdpowiedzUsuń