Juno podkivano szeretett!!!
Po kolejnej długiej nieobecności (tym razem z jakże miłego powodu) wracam do Was z pikantnego Budapesztu.
Pamiętam jak żałowałam kiedy wyjeżdżałam z Pragi po tygodniu, bo nie zobaczyłam jeszcze wszystkiego. Budapeszt jest większy bo liczy 525 km2 i ma aż 23 dzielnice. Jest bardziej przestronny (co jest zaletą) i nie da się go zwiedzać na piechotę tak jak Pragę (co jest wielką wadą).
Trzy dni w pięknej stolicy to stanowczo za mało!!! Były to trzy intensywne dni, tak naładowane wrażeniami jak tylko można sobie to wyobrazić. Wróciłam z wielkim niedosytem i zakochana bez pamięci.
Budapeszt to miasto prawo-skrętów, kultu miłości do Elżbiety von Wittelsbach (znanej wszystkim jako Sisi), jedynego w swoim rodzaju języka (który nie ma wspólnych korzeni z żadnym innym na świecie), papryki i wina.
To moje pierwsze skojarzenia po pierwszym dniu w tym mieście. Kolejne odsłaniały przede mną coraz to nowe smaczki, tajemnice, przewroty, zamachy, namiętności, upadki i powstania.
Co tu dużo mówić, przez kilka najbliższych postów będę Was częstowała budapesztańskimi klimatami w pigułce okraszonymi moimi stylizacjami.
A na początek zostawiam Was ze zdjęciami w 40 stopniowym upale:).
Hamarosan találkozunk:):):)
stare w nowym :)
Photos by Stand Up Fashion
jedwabna sukienka - nomads
kapelusz - sh
buty 1 - pull&bear
sandały - vesuvio
torebka - marina galanti
okulary - new yorker
bransoletka - pandora
bransoletka 2 - kappahl
zegarek - michael kors
świetne zdjęcia, przypomniał mi się mój wypad do Budapesztu, było to niestety bardzo dawno :)
OdpowiedzUsuń