poniedziałek, 3 listopada 2014

idealny dzień


Czasami po prostu wiesz, że tego dnia wszystko potoczy się gładko.

Rycerz miał tego dnia ważny ligowy mecz i wrócił z tarczą. Księżniczka każdą chwilę okrasza uśmiechem i znajduje w niej jakąś drobną przyjemność. Tym razem też było podobnie, nowa koleżanka, wiatr „taki do tańca” i puste boisko wystarczyły jej do szczęścia, którym zarażała przez cały dzień. Nawet brak porannej kawy i zimne dłonie nie były w stanie wytrącić mnie z równowagi.

To był idealny dzień. Jeden z tych, które wspominasz potem jak gorącą czekoladę przed kominkiem w mroźny dzień. Taki dzień kiedy czerpiesz garściami przyjemność ze słońca, z witalności ciała i wiatru we włosach. Nawet nie przeszkadzało mi to, że to nie moje włosy ciasno upięte w kok tańczyły na wietrze, że to nie moje nogi strzeliły bramkę, że to nie moje ciało dało z siebie wszystko walcząc o wygraną w meczu.

To był idealny dzień, jeden z tych, o których moja koleżanka kiedyś powiedziała:
- „Idealny dzień na zrobienie prania”.
- Raczej idealny na wejście na „Bukowe Berdo” odpowiedziałam. A zaraz potem uświadomiłam sobie, że Bukowe Berdo jest daleko, a tęsknota za tym czego nie mogę mieć w tej chwili tylko zniszczy ten piękny dzień.
- To jest tylko kwestia punktu siedzenia…
- Masz rację, to jest idealny dzień na zrobienie prania…

Zrobiłam to cholerne pranie, rozwiesiłam wszystko w idealnych szeregach, żeby nie zakłócić tego dnia brakiem symetrii. Usiadłam z kubkiem kawy i przyglądałam się swojemu zwyczajnemu dziełu. Ale myślałam – jak to może dorównać horyzontowi z patchworku jesiennych kolorów? Jak to może dorównać zapachowi ziemi po nocnym deszczu w górach?

Alpejski zapach prania okrasiłam więc muffinami z konfiturą wiśniową. Włączyłam Amy Winehouse – kto jak kto, ale Ona i Bukowe Berdo to jak zobaczyć Marlina Mansona z chomikiem na dłoni. O to mi chodziło. Wizja Bieszczad powoli się rozwiewała. Nawet zrobienie prania zaczęłam traktować jak katharsis. Wkładasz brudne – wyjmujesz czyste. Co za radość!!! Idealny dzień na zrobienie prania!!!

Wieczór z kreskówkami w kotłowaninie ciał na 2,5 metra kwadratowego. Noga na brzuchu, głowa na nodze, dżem na policzkach, okruchy w pościeli, wędrujące skarpetki. Przytulasy i całusy. Wyganianie rycerza i księżniczki do łóżek o nieprzyzwoitej porze.

I w końcu tylko we dwoje, w nagle za dużym łóżku. W idealnych objęciach, w oddechu pachnącym miłością i muffinami z konfiturą wiśniową.
To był idealny dzień.

Do zobaczenia

Ewa













spodnie - cars jeans
kamizelka - united colours of benetton
buty - zara boys
chusta - reserved
top - no name

12 komentarzy:

  1. Fajna stylizacja tej małej dziewczynki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ta mała dziewczynka to moja córka:)

      Usuń
  2. świetne zdjęcia i ile radości na nich :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ...i nagle uświadamiamy sobie że do 'ideału' tylko nas razem nam potrzeba :) Znam to i uwielbiam ! Piękny post, ciepło pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Twój blog, Twoje pisanie, panujący tutaj klimat. Piękna dziewczynka, czasami żaluję, że moja już taka duża:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, wylewa szczęśliwego miód na moje serce. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. Pięknie napisane!!! A księżniczka przeurocza :)
    Pozdrawiam serdecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę jaka mała modnisia ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz...

Choose your language

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...